Orkiestra artystów
25 000 - 30 000 zł
Miejsce aukcji
Sheraton Kraków Hotel ul. Powiśle 7
Termin aukcji
19 grudnia 2015 godz. 17:00
Pozostałe obiekty z tej aukcji
Sala Kirkora - projekt scenograficzny do inscenizacji Balladyny w Teatrze Polskim
25 000 - 30 000 zł
Wymiar
16 x 23 cm w św. p-p.
Technika
piórko, tusz/papier
Literatura
Obraz wzmiankowany: - Kazimierz Olszański „Juliusz Kossak”, Wydawnictwo „Kossakiana”, Kraków 2000, s. 68; - Stanisław Ignacy Witkiewicz „Juliusz Kossak”, Wydanie drugie powiększone bez ilustracyi, Lwów, Nakładem Towarzystwa Wydawniczego, Warszawa - E....
Datowanie
1856
Dodatkowe informacje
napis u dołu: "Faksymile [?]" (pod passe-partout); oznaczenie l. d.: "10 c" (pod passe-partout); na odwrocie: - napis p. d.: "Do tekstu" (pod passe-partout); - czterostronicowa korespondencja paryska związana z powstaniem pracy; - pieczęć ramiarska: "Robert Jahoda / Zakład galanteryjno-introligatorski [?] / oraz oprawy obrazów / W KRAKOWIE"; - oznaczenia: "K1544/C6 180, 00"
Unikatowa praca Juliusza Kossaka „Orkiestra artystów”, związana jest z interesującą historią powstania, opisywaną w literaturze przez Stanisława Ignacego Witkiewicza czy Kazimierza Olszańskiego. Jej wyjątkowość tkwi również we wczesnym okresie powstania – zaledwie rok po przyjeździe Kossaka do Paryża (pozostanie tu pięć lat) i zawarciu związku małżeńskiego z Zofią Gałczyńską. Warty szczególnej uwagi jest umieszczony na odwrocie wyjątkowej wartości list związany z historią rysunku oraz oprawa ramiarska pracy, wykonana przez Roberta Jahodę.
Małżeństwo Kossaków, jak podaje Olszański, mieszkało w Paryżu na Champ de Mars, a potem przy rue des Vanneaux 39 na przedmieściu Saint Germain. Młody artysta był niezwykle lubiany i szanowany. Przyjaźnił się przykładowo z Rodakowskim, Kaplińskim, Pillatim, Sypniewskim. Słynął z optymizmu i poczucia humoru, czego potwierdzeniem jest lekka, żartobliwa praca, wykonana mistrzowską kreską. Bohaterami rysunku są znani polscy artyści przebywający wówczas w stolicy Francji. Nie mają jednak pędzli, a instrumenty muzyczne, co w anegdotyczny sposób wyjaśnia korespondencja umieszczona na odwrocie pracy. Czytamy w niej, że artyści co piątek spotykali się u Juliusza Kossaka, nie raz ubolewając nad niepowodzeniami czy swoją trudną sytuacją. Kossak namówił więc przyjaciół na wysłanie obrazów do Warszawy. Miał nadzieję, że twórczość polskich artystów zostanie opisana w krajowej prasie, co pomoże w spopularyzowaniu ich dorobku. Niestety, zamiast artykułu o malarstwie, opublikowano sprawozdanie z koncertu orkiestry niemieckiego dyrygenta i kompozytora Benjamina Bilsego. Wydarzenie to stało się tematem żartobliwej scenki narysowanej przez Kossaka i stwierdzenia: „trzeba nam się chyba zabrać do muzyki”. Wśród narysowanych artystów znaleźli się m. in.: Henryk Rodakowski, który gra na wiolonczeli, Leon Kapliński przedstawiony z harfą, Franciszek Tepa, grający na tam-tamie, Norwid siedzący z boku czy Stanisław Chlebowski. Ten dodatkowy materiał literacki do obrazu to niespotykane wzbogacenie jego wartości, także pod względem historycznym.
Witkiewicz w biografii Juliusza Kossaka również przywołuję tę historię:
„W r. 1856, oprócz Kossaka, mieszkali w Paryżu Rodakowski, Kapliński, Tepa, Chlebowski, Straszyński i inni. Namówił ich Kossak, żeby wysłali do Warszawy swoje obrazy. Szukali potem po gazetach warszawskich jakiejś o nich wzmianki, nie znajdując żadnej, a czytając natomiast ogromne artykuły o orkiestrze Bilsego, któryś z nich, pół żartem, robił wyrzuty Kossakowi. Kossak radził w odpowiedzi, żeby cała kolonia utworzyła orkiestrę, którą też zaraz naszkicował. Rodakowski gra na wiolonczeli, Kapliński, malarz i poeta, na arfie, Tepa, który świeżo wrócił z podróży na Wschód w fezie na głowie, uderza w tam-tam, wszyscy aż do modela kręcącego katarynkę, grają na różnych, symbolizujących pewne przymioty każdego, instrumentach. Na półce biust Delacroix ma wbity kapelusz na oczy, a Ingres tonie w kupach papieru - natomiast głowa Kątskiego uwieńczona laurami wznosi się na postumencie”. Witkiewicz dalej interpretuje ignorancję dziennikarzy jako rezultat nieprzygotowania społeczeństwa do odbioru polskiej sztuki, lekceważenia jej znaczenia.
Robert Jahoda, z którego pracowni wyszła oprawa tej pracy, był znanym i cenionym krakowskim introligatorem (swoją pracownię założył w 1887 roku). Był wielokrotnie nagradzany (m. in. we Lwowie, Paryżu czy Wiedniu). Jahoda zajmował się oprawą obrazów czołówki polskich artystów tamtego czasu, przykładowo Matejki, Wyspiańskiego, Malczewskiego, Kossaków, Tetmajera, Wyczółkowskiego, Fałata, Axentowicza i innych.