Olga Boznańska - Helena Blumówna 1949 r. - część III
3 lutego 2015

Olga Boznańska - Helena Blumówna 1949 r. - część III

Nr 21

Olga do Feliksa Jasieńskiego.

Paryż, 49 boul. Montparnasse.
4 listp. 1907.

Szanowny Panie!

Jutro prawdopodobnie będę już miała porządek w pracowni po trzech- tygodniowym nieładzie straszliwym. Korzystam więc ze spokojniejszej chwili, aby Szanownemu Panu donieść, że portret Jego doskonale umieszczonym był w Izbie Panów w Berlinie i że pierwszy raz mogłam go zobaczyć w naprawdę dobrym świetle. Przy porządkowaniu obecnym znalazłam karteczkę Pańską, którą mi Pan łaskawy napisał zeszłego roku przy zakupnie obrazów. Ponieważ obrazy te dawno zapłacono, kartki tej nie powinnam mieć u siebie, zwracam ją więc listownie.

Przyjechałam do Paryża z deszczem, po cudownej pogodzie towarzyszącej mi do samej granicy francuskiej. Od kilku dni jednak poprawił się czas i gdyby nie wieczne reparacje na bruku paryskim i towarzyszące im błoto, nigdy nie zamiecione, można by myśleć chwilami pod wpływem temperatury, że się jest dalej w Krakowie.

Czy p. Uznański zabrał wreszcie portret swój, czy ma zamiar zostawić Szanownemu Panu obraz ten na wieczną pamiątkę i nabytek do muzeum? Proszę pięknie donieść słowami kilkoma, czy portrety wróciły wraz z Interieurem i pejzażem moim, który prosiłabym zwrócić wraz z portretem p. Matusińskiego, jemu, aby go na powrót zawiesił na ścianie w moim pokoju na Wolskiej.

Proszę przy sposobności pięknie się kłaniać ode mnie pannie Sarneckiej i samemu przyjąć wyrazy szczerej przyjaźni i wysokiego szacunku.

Olga Boznańska

Siostra zdrowa zupełnie, cieszy się nabytym zdrowiem, mieszka na pensjonacie i jest wesołą.

Nr 22

Olga do Feliksa Jasieńskiego.

Adres mój się zostaje nadal: Paryż, 17 rue Campagne I-re.

Łaskawy Panie!

Od kilku dni dopiero jestem w Paryżu a byłam tak zajętą, że dziś dopiero odpowiedź dać mogę Szanownemu Panu.

Otóż zdaje mi się, że siostra się zdecyduje z czasem na sprzedaż swego portretu, tylko gwałtownie tego od niej wymagać nie mogę. Obecnie prosi, aby jeszcze portret jej został gdzie jest, to jest u nas w domu.

Szkic zaś portretowy wyślę łaskawemu Panu, ale pragnę go trochę podkończyć, aby był podobniejszym. Niech łaskawy Pan się nie straszy, że trzeba go będzie zapłacić, proszę go przyjąć do swoich zbiorów, jeżeli w ogóle nadać się może.

Proszę przyjąć wyrazy wysokiego szacunku od

Olgi Boznańskiej

Tutaj ciepło jak w lecie, w Krakowie co dzień paliłam w piecu.

Nr 23

List do Julii Gradomskiej.

W. Czwartek 1908 Paryż.

Julianku drogi kochany!

Tak się dziś serdecznie ucieszyłam twoim listem mój Julianku! Nie gniewaj się na mnie, że nie pisuję często, a naprawdę nie mam czasu do pisania i wolę o tym nie myśleć często, że jestem tak biedna to cały powód milczenia. Żle jest rozpatrywać w sobie i znajdywać tylko ubóstwo wielkie, więc nie patrząc się, nie widzi się je tak silnie, zapomina się o tym, że tak jest.

Nie wiem czy odebrałam 10 listów w ogóle od mego powrotu z Krakowa, do nikogo zupełnie nie piszę, taka obojętność przyszła na mnie dla drugich, dla Ciebie nie Julianku. Mącz. nie pisuje, Fal. nie pisuje, Stahrowie nie pisują. Od pani Puszetowej odebrałam list niedawno, odpowiedź na mój list króciutki pisany na Nowy Rok. Wszyscy cicho siedzą, oprócz Ciebie Julianku. Fal. pisał kartkę z Monachium, gdzie jest od dwóch tygodni.

Izia grzeczna i dobra, chce taką być, tylko czuję, że to siłą woli wyrobione, a nie jest potrzebą życiową, więc nie silnie ugruntowane. Bardzo na twarzy i w sobie zeszczuplała, o wiele młodziej wygląda, jest jeszcze tęgą, ale zgrabną. Cercha jest tutaj, był dwa razy u mnie, opowiadał mi o Mani dosyć, nie wiedział, że się wyprowadziła od jego siostry. Pracuję w moim domu w Akademii Witti, jest tam kilku Polaków, syn Kowalskiego z Monachium, panna Wiśniewska z Warszawy i obecnie na dwa tygodnie panna Altenkirch. Pewna znajoma nasza i przyjaciółka Tamary Zlatkowskiej z Monachium. Jest tu na dwa tygodnie i zajmuje mi wiele czasu, taki niespokojny duch, który ciągle przeszkadza innym, choć bardzo dobra dziewczyna i bardzo prosta, a przy tym bardzo zdolna.

Salon otwarty nasz Societe Nationale du Champs de Mars. Mam 6 portretów dobrze umieszczonych dosyć. Cała krytyka pisze, że smutne, co ja zrobię, że smutne? Nie mogę być inną, niż jestem, jak podkład smutny, to wszystko, co na nim wyrośnie, smutnym być musi. W każdym razie, nie przeszkadza ten smutek temu, aby naprawdę były najlepszymi portretami z całego Salonu. Je trouve, que ceci est bien plus triste encore.

Ze znajomości nowych, to tylko odświeżona znajomość państwa Dreyfus, on poeta, bardzo zdolny, ona, malarka, niemniej zdolna, bardzo bogaci ludzie w przyszłości, bo teraz rodzice niewiele dają, ani poezja ni malarstwo nie wzbogaca zwykle ludzi. Mają małego synka 5-letniego. U nich poznałam krytyka sztuki, także żyda, ale bardzo miłego, więcej Francuz niż żyd, p. Jules Rais bardzo ładny także, który się zapalił do mojej sztuki i chce długi artykuł o mnie pisać. Zaprosił Dreyfusów i mnie i jakąś pannę Mickiewicz z Warszawy i niejaką panią Frankowską, wdowę czy rozwódkę, bardzo miłą i ładną i wydał na moją intencję wielkie śniadanie o 12-tej ze szampanem.

Ja nie piję szampana, więc korzystałam tylko z niego, patrząc na innych, c'est tout. Tutaj drzewa się rozwijają pogoda, sucho. Cały Paryż sans dessus dessous z powodu budowy Metropolitain kolei podziemnej, więc straszny nieporządek panuje na ulicach, pełno ziemi, gruzów, kamienia etc.

Bądź zdrów Julianku, za życzenia dziękuję bardzo, bardzo. Myślę często o Tobie choć nie piszę, zarabiam prawie nic tego roku, nie wiem czemu, to mnie martwi, bo i strasznie przykro tak długo pracować i nie mieć nic z tego, jako dochód. Mam dostatecznie na życie i w tym nie ma zmartwienia, ale irytuje mnie, że inni malarze bogaci się robią.

Nr 24

List Olgi do Julii Gradomskiej.

Poniedziałek, 20 grudnia 1909.

Mój złoty drogi Julianku,

w tej chwili otrzymuję Twoją kartkę z opłatkiem, otrzymałam także Twój kochany liścik, za obydwa dziękuję całym sercem. Życzę Ci wesołych Świąt moje złoto, obecnie musisz być spo...

Posyłam Ci katalog mojej wystawy, mam tylko najpiękniejszą część sali, oddzielonej framugą od reszty wystawiających pań. Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery,, nie ma blagi. Są ciche i żywe i jak gdyby je lekka zasłona od patrzących dzieliła. Są w swojej własnej atmosferze. Wystawiłam 30 obrazów, mogłam dwa razy tyle wystawić, ale miejsca nie było. Sala bardzo pańska, światło cudowne, ściany z szarego aksamitu tres discret w kolorze i złote łańcuchy podtrzymują obrazy. Za wystawienie daję jeden portret i interieur, pieniędzmi nie mogłam płacić, bo byłabym musiała tysiąc franków zapłacić, a tych szkoda. Dotąd nie sprzedałam nic, tylko dostałam kilka bardzo pięknych krytyk.

Sala mało jeszcze znana, bo dopiero od 2-ch miesięcy otworzona. La preface du catalogue est ecrite par le conservateur du Musee du Luxem- bourg, ogromnie znana osobistość w Paryżu i całej Francji. Ta preface była dla mnie wielką radością i niespodzianką, nie mówiąc o honorze, bo pan Benedite zna się bardzo na poważnej sztuce. On kupował u mnie obraz do Luxembourga razem z p. Sainserem (conseiller d'Etat).

Tyle o wystawie. Wiesz, że jestem profesorem w akademii prywatnej od mojego powrotu. Mam siedem uczennic, dwie Polki, panna Kurnatowska, której ojciec jest bogatym obywatelem w kaliskiej gubernii i zarządcą dóbr na Podolu w okolicy Żytomierza. Druga jest Litwinką z Wilna. Reszta Angielki i Amerykanki. Za każdą korektę mam 50 frs cztery na miesiąc.

Izia zdrowa, ale mizerna. Pracuje wiele, rzadko przychodzi. Gniewała się na mnie, poszłam do niej z katalogiem swoim i wycałowałam ją. Dziwna jest, myśli, że chcę jej na złość robić, wprost dziecinna, bo jeżeli mi w życiu o szczęście ludzkie chodzi, to ona i Ty Julianku stoicie na pierwszym planie. Ja nigdy ludziom «na złość» niczego nie robię, to byłoby wprost niemożliwym przy moich zapatrywaniach się na świat. Gdybym mogła, pragnęłabym wszystkie przeszkody usunąć do szczęścia, tak jak we wszystkim nie cierpię ich dla siebie samej. Je ne suis pas une lutteuse, to może nieszczęście dla mnie, mais je deteste lutter, cest en moi et je n'y peux rien. Jeżeli konieczność wymaga walczę, ale tego nie cierpię i kosztuje mnie wiele.

Piszę o tym, aby ci tylko wytłumaczyć jak Izia mnie nie zna, choć jest moją siostrą.

Nr 25

Z listu Olgi do Julii Gradomskiej.

26 maja 1924.

...Jestem naprawdę tak ciągle zajęta, że gdyby dzień miał 24 godzin a doba 48 mogłabym móc, od czasu do czasu napisać list lub coś przeczytać! Sto razy odkładam co dzień, bo nie mogę nadążyć wszystko załatwić jakby być powinno...

...Mam teraz częste wizyty ludzi przybywających z kraju, dziś miałam wizytę państwa Różyckich, on jest starostą w Białej, ona Urbańska z domu. Wczoraj był u mnie p. Cybulski, artysta, rzeźbiarz, malarz z Krakowa, mąż zmarłej Zosi Sokołowskiej, córki Augusta. Jest tutaj na kilka tygodni, ożeniony drugi raz, ale żona w kraju. Mówiono mi, że państwo Lipońscy mają przyjechać. Mączyński ze żoną podobno także na stałe(?) mają tu przybyć. Dziś odczułam taką tęsknotę za krajem po wizycie tych kochanych państwa Różyckich! Strasznie droga obecnie jazda. Paszport sam 200 frcs, wiza niemiecka, belgijska, francuska, a kolej. Mówią, że się jeszcze ceny zmienią na tańsze z przyszłym rządem tutejszym, bo jedno na drugie wpływa i jeżeli tu ceny spadną, to i u nas tak samo.

Otrzymałam list od państwa Chmielarczyków. Tak im serdecznie za dobroć dziękuję i tak co dzień pragnę do nich napisać, a tak co dzień muszę to pisanie odkładać! Otrzymałam 4 dolary, widocznie p. Kossak dodał jednego ze swej kieszeni, p. Kossak taki dobry dla mnie, przyprowadził mi kupca z Warszawy, który mi zabrał 7 obrazów, ale jeden tylko dotychczas zapłacony. Pan Kossak jednak ręczył za niego, nazywa się Mroczkowski i największy cyrk należy do niego, a to warszawski. Podobno ogromnie bogaty. Państwo Chmielarczykowie winszowali mi orderu Krzyża oficerskiego Polonia Restituta, który otrzymałam. Odpisz im i podziękuj, ale moja złota powiedz im, że bardzo a bardzo dziękuję tym razem przez Ciebie. Dobrze? Biedna pani Stahrowa umarła, tak mi żal jej męża i jej rodziców i syna. Biedna, podobno namęczyła się okropnie. Biedactwo pragnęła zawsze mieć portret w sukni koronkowej przeze mnie malowany. Biedactwo, bardzo, bardzo mi smutno, kiedy o tym myślę. Nie trzeba mi żadnych pieniędzy posyłać, obecnie bo mamy takie na kilka miesięcy. Pragnęłabym bardzo przyjechać do Krakowa choćby na krótko, ale drogo...

W dopisku.

Rubinstein jest tutaj, był u mnie i grał i zabrał portret. Cudownie gra. Ludzie wariują. Przyjedzie do Polski w październiku.

Nr 26

Pani Olga do p. Chmielarczyka.

8 lutego 1928.

...Jabym także chętnie do Krakowa przyjechała w jesieni, ale naprawdę, że przy obecnym stanie finansowym, byłoby to ryzyko, bo nie jestem bogatą, a warunki życia bardzo utrudnione. Musiałabym w Krakowie zarobić portretami i przynajmniej pokryć wydatki podróży. Tutaj do października zarobić mogę od kwietnia, bo Amerykanie wtedy zaczynają się zjeżdżać i mam zamówienia, najlepszy czas dla mnie.

Nr 27

Do p. Chmielarczyka.

Paryż 5 września 1928.

...Piszę jednocześnie do p. Lipońskiego, absolutnie nie ma nic załatwionego, bo nigdy już o obrazach mowy w listach nie było. Panna Trompczyńska była dwa tygodnie temu w Paryżu, pierwszy raz od 17-tu lat ją widziałam i prosiła mnie o portret swój, który się znajduje u p. Lipońskiego. Miałam i tak do niego o ten portret pisać. Drugi portret, który się u niego znajduje, jest portret Szczepkowskiego. Ten do mnie należy, a u mnie w pracowni znajduje się portret Sienkiewicza, za który żądam 20.000 fr. i portret młodej osoby w białym kapeluszu, za który żądam 6.000 fr. W liście do pana Lipońskiego proszę o obydwa portrety. Proszę, aby portret panny Trompczyńskiej zechciał odesłać do dra dentysty Łepkowskiego, którego ona zna od dawna, a portret Szczepkowskiego może Sz. Pan każe od p. Lipońskiego odebrać. Czy dobrze?

Bardzo Sz. Panu wdzięczną jestem za tę radę uiszczenia się z długu u p. Szneidera. Niech pan Szneider wybierze albo Sienkiewicza albo portret młodej panny dla gminy Krakowa a może Szczepkowskiego dla siebie za którego żądam 1.000 zł. Bóg zapłać Szanownemu Panu za radę, ale uważam, że szkaradnie jest brać za trotuar pieniądze od biednych gospodarzy domów, swoją drogą. Czy nieprawda? Paskudnie.

Mam obraz dla Sz. Pana u siebie i czekam okazji tylko, by ktoś mógł go do Krakowa zawieźć. Bardzo bardzo żałuję, że nie będę w Krakowie na ślubie córki Państwa, ale tego roku nie posiadam dużo pieniędzy i mowy nie ma o wyjeździe.

W dopisku.

Przerażona jestem tą nową wiadomością tyczącą się podatku nowego bruku na Wolskiej. Czemu zamienili bruk, kiedy trotuar był nadzwyczajny o ile pamiętam, szeroki i bardzo równy.

Nr 28

Do p. Chmielarczyka.

Niedat. ale z treści wynika r. 1928.

Drogi łaskawy Panie! W tej chwili otrzymuję list od Julci Gradomskiej. Pisze, że Sz. Pan sprzedał portret Sienkiewicza Muzeum Narodowemu i że może pokryć koszta trotuaru. Ogromnie jestem ucieszona i całym sercem Sz. Panu dziękuję za cały Jego trud. Czy musiał drogi Pan podanie robić i prośbę, aby go kupiono? Pytam się o to, ponieważ pani Onyszkiewicz mi coś o tym wspominała, przyjechała kilka dni temu z Krakowa.

Mam dla Sz. Pana dwa obrazy, kwiaty, ale czekam na okazję, by je przesłać. Może Sz. Pan zna kogoś, który tu przyjeżdża na krótko i mógłby je zabrać.

Teraz moja prośba. Julcia Gradomska znajduje się w bardzo przykrym położeniu i w rozpaczy jest, że odpowiedniego miejsca nie może znaleźć, proszę bardzo, by Sz. Pan zechciał jej pożyczyć 200 zł najmniej, bo musi sama żyć i opłacać pensję za siostrę. Bardzo mi smutno, że sama stąd nie mogę jej przesłać większej sumy, ale tego roku, mam tylko to, co koniecznie jest potrzebne na zimę, opał kosztuje szalenie wiele. Więc, zgadza się drogi Pan? ale proszę jej nie wspominać o tym, tylko pieniądze przesłać jak najprędzej, ona się wstydzi, że jest zmuszona do tego kroku, bardzo się wstydzi Pana, nie wiem czemu, bo może się podobna sytuacja przytrafić każdemu. Jeżeli potrzeba będzie, postaram się oddać tę sumę Sz. Panu na dalsze reparacje domowe, ale może się i dwa inne portrety sprzedadzą po 6 tysięcy fr. Cudownie by było.

Kończę spieszę się i nie wiem jak Panu wypowiedzieć radość moją, że nie będzie długów z powodu trotuaru.

Nr 29

Z listu Olgi do p. Chmielarczyka z r. 1928 (niedat.).

...Za wiadomość o portretach dzięki. Mogę dać dwie akwarele zamiast rysunków a mało robiłam akwareli i podobają się ludziom.

Pod koniec listu.

...Akwarele są ładne, ja je bardzo lubię, kolorowe kwiaty różowe w wazoniku ciemnym a druga dom na Wolskiej, naprzeciwko nas.

W dopisku.

Rysunków nie mam, mogłabym tylko takowe zrobić. Czy to za drogo, 2 akwarele za 500 złotych? Nie są duże, ale ładne.

Nr 30

Do p. Chmielarczyka.

R. 1928 (niedat.).

Smutno. Gdybym miała kilka dobrze zapłaconych portretów mogłabym przyjechać, ale bez tego mowy nie ma. Często bardzo myślę o Krakowie, bardzo często. Smutno mi wiedzieć, że Pani nie czuje się zupełnie zdrową, to musi być nerwowy stan, który nie w porządku. Izia mnie nie mówi, jeżeli Pan łaskawy do niej pisze, nie mówi mi nigdy, kiedy otrzyma pieniądze, uważa mnie zdaje s-się, za jej nieprzyjaciela. Podobno także winien wszystkiemu jej stan nerwowy. Powodu żadnego jej nie daję, by się tak do mnie odnosiła, ale nie pozwalam by mną rządziła.

Nr 31

Do p. Chmielarczyka.

W liście z r. 1932.

...Tutaj nic nie zarabiam obecnie, może z powodu «kryzysu». Tak tutaj twierdzą.

Nr 32

Do p. Chmielarczyka.

Z listu r. 1932(?)

...Mam tulipany, które mogę wysłać na sprzedaż, żądam 1.000 zł. Mam kwiaty dla drogiego Pana, które skończyć muszę, bo już można znowu dostać. Mam mały obraz, róże małe za 400 zł na sprzedaż także. Mogę jeszcze jeden namalować. Chciałabym wiedzieć, jaką cenę chcą zapłacić.

Nr 33

Do p. Chmielarczyka.

Piecz, poczt. 5. X. 1932.

...Nie piszę bo oczy mnie bolą od pisania, więc do nikogo nie pisałam od dłuższego czasu. Szkoda, że cena pracowni nie została podwyższona, tak jak było umówione. Kiedy przyjadę muszę mieć sierpień, wrzesień i październik pracownię dla siebie koniecznie, jeżeli będą zamówienia. W czerwcu i lipcu ludzie wyjeżdżają, więc nie ma po co do Krakowa przyjeżdżać. Często o Państwu myślę, choć nie piszę, ale oczy szanować muszę. Czy Pan łaskawy zamierza złożyć w Banku pieniądze dla mnie przeznaczone? Mam jeszcze pieniądze tutaj zarobione, a kiedy się skończą, poproszę o przysłanie pieniędzy z domu. Napiszę przed tym...

Nr 34

Z kartki do Julii.

Paryż 5. XI. 1932.

...Julianku drogi, okropnie smutno, jeżeli Ci czego potrzeba odnieś się proszę do p. Chmielarczyka. Strasznie mi smutno Twoja OB.

Nr 35

Do Julii.

5 maja bez roku.

Julianku kochany złoty! Jesteśmy zdrowe... Nie mogę się rozpisywać. Życie bardzo ciężkie z braku pieniędzy i ze smutku, który ciąży coraz więcej. Jestem u siebie, jak dawniej i pracuję jak dawniej... Często bardzo tęsknię za krajem, a potem myślę, że może tam jeszcze smutniej i błąkam się w przypuszczeniach. Izia zdrowa, piesek jej Boby zdrów. Śliczny mały czarny... terrier z białymi łapkami i kamizeleczką białą i białą plamką na czole. Bardzo nas kocha a szczególnie Izę swą panią.

...Kiedy się zobaczymy i czy się zobaczymy jeszcze... o Tobie często myślę i o wszystkich — tam.

Nr 36

Do p. Chmielarczyka.

10. X. 1933 (data stempla poczt.).

Otrzymałam dziś rano list, podpiszę później, ale dziś raz jeszcze proszę przesłać mi jak najprędzej trochę pieniędzy, bo mam wszystkiego 100 frcs jeszcze. Ludzie mi winni, ale wszyscy bez grosza obecnie. W Krakowie jest mi pani Orkanowa wdowa po poecie winna 120 frcs. Tutaj obecnie nie kupują ludzie obrazów, bo się obawiają jakiejś katastrofy, nie wiem jakiej.

Nr 37

Do p. Chmielarczyka.

1933 (pieczątka poczt.).

...Proszę usilnie przysłać mi trochę pieniędzy, otrzymałam 1.000 frcs, ale nie wystarczają na zapłacenie mieszkania. Czy nie mam już żadnych pieniędzy w kasie? Wyjeżdżając z Krakowa zostawiłam 300 zł. Wiem, że Sz. Pan je wziął dla wydatków domu, ale czy nie mogłabym ich obecnie wydostać. Są mi bardzo potrzebne. Piękne ukłony przesyłam dla Sz. Państwa. Olga Boznańska.

Zostanę bez grosza, jeżeli mi Pan łaskawy odmówi. Od Izi nie mogę brać w żaden sposób.

Nr 38

Do p. Chmielarczyka

1933 (pieczątka poczt.).

...Proszę bardzo wybaczyć, że dziękuję na karcie tylko, oczy bolą jeżeli więcej piszę. Bóg zapłać Panu, za pracę przy naszym domu, jestem Jemu bardzo wdzięczna, ale smutno i nie wiem jak dalej będzie. Maluję kwiaty, które chcę do Krakowa wysłać może je drogi Pan komu sprzeda.

Nr 39

Do p. Chmielarczyka.

Data stempla 19. XII. 1933 Paryż.

Proszę uprzejmie przysłać mi pieniądze dla mnie przeznaczone, zdaje się 3.000 fr. Proszę bardzo, dalej Izi przesyłać 1.000 fr. co miesiąc. Tutaj życie drogie, a nie chcę, aby siostra się męczyła niepotrzebnie. Wygląda b. mizernie.

Pieniądze są mi potrzebne na zapłacenie pracowni tutaj.

Nr 40

Do p. Chmielarczyka.

1934.

Bardzo pięknie dziękuję za przysłane fotografie z wystawy. Poznaję tylko obie panie Lipońską, Zielińską, Gieleckiego, pana Burtana. Innych poznać nie mogę. Przepraszam, że listu nie odpisuję, ale nie wolno pisać takich, bo oczy puchną, jak się męczę, a muszę mieć oczy do pracy. (Sprawy kamienicy).

...Ja nie mogę przysłać pieniędzy, bo samej mi trudno wyżyć z tego co zarabiam, ale dotąd idzie, bo maluję portret jednej Amerykanki.

Nr 41

Do p. Chmielarczyka.

Paryż 1934.

Łaskawemu Panu dziękuję za przysłane pieniądze. Niestety nie wystarczają mi na życie. Zostanę bez grosza. Niech się łaskawy Pan zgodzi z p. Gotliebem, niech płaci już 80 zł do wakacji. Naprawdę zostanę bez grosza. Poślę drogiemu Panu dwie albo trzy prace swoje, niech Pan nimi zarządzi jak chce. Posłałam Panu list Gotlieba. Nie wiem co mam robić. Wszystko było umówione z p. Smogorzewskim redaktorem, miał mi wypłacać miesięcznie po 500 frcs za portret malowany przed 7-miu laty, żona jego się nie zgodziła i po 7-miu latach odesłali portret. Czy ładnie? Proszę ani Julianowi ani Izi nie mówić. Proszę bardzo.

Nr 42

Do p. Chmielarczyka.

3. I. 1934.

Uprzejmie proszę drogiego i łaskawego Pana o nadesłanie mi 1.000 fr (tysiąc), gdyż 15 b. r. muszę płacić za pracownię 1.200, a czasy są wyjątkowo ciężkie, nic sprzedać nie mogę. Zmartwiło mię to również, że Drogi Pan chce zmniejszyć kwotę miesięczną mojej siostry. Istnieje jednak prawo w Polsce, które pozwala na usunięcie lokatorów niewypłacalnych. O ile pp. P.... i G.... nie uiszczą komornego w dalszym ciągu, czy Drogi Pan wypowiedział im komorne? Jeszcze raz proszę usilnie Drogiego Pana o nieumniejszenie pensji mojej siostrze, bo Paryż jest bardzo drogim miastem i z tysiącem franków trudno i dość ciężko egzystować — utrzymać się przez cały miesiąc.

Nr 43

Do p. Chmielarczyka.

Kartka ze stycznia 1934 Paryż.

...Co się u nas dzieje w domu z moją pracownią? Proszę bardzo przysłać mi 1.000 frcs na zapłacenie mieszkania. Płacę 1.200 co trzy miesiące, jestem bardzo biedna, kryzys, zamówień nie ma. Bardzo smutno.

Nr 44

Do p. Chmielarczyka.

Bez daty.

Łaskawy i Szanowny Panie! W tej chwili odebrałam zezwolenie na przysłanie z Krakowa pieniędzy, bardzo się cieszę, bo jestem bez grosza, a mam więcej jak 1.200 frcs długów, do czego dotąd nie byłam przyzwyczajona. Coraz smutniej dla mnie w życiu.

Nie zarabiam zresztą od dłuższego czasu, w lipcu muszę płacić pracownię 1.200 frcs na trzy miesiące i podatek kilkuset frankowy.

...Dziękuję łaskawemu Panu za wszystko co dla mnie robi. Proszę przyjąć dla Sz. Państwa wyrazy bardzo serdeczne i dzięki za wszystko ode mnie.

Bardzo oddana i wdzięczna

Olga B.

Nr 45

Do p. Chmielarczyka.

Paryż, 24. VI. 1934 (stempel poczt.).

Łaskawy drogi Panie! Proszę uprzejmie do mnie przesłać pod mój adres pieniądze przeznaczone dla Izi, proszę o rychłe wysłanie. Izia chora. Izia b. chora. Proszę o pośpiech. Jestem prawie bez pieniędzy.

Nr 46

Paryż, 10. I. 1936.

Wielce Szanowny Panie!

Otrzymałam dziś pieniądze, ale niestety wystarczają tylko na zapłacenie pracowni na trzy miesiące. Dla mnie centa nie ma. Mam płacić pracownie 1.000 frcs na trzy miesiące. Nie zarabiam centa od roku, a nie mam już żadnych złożonych pieniędzy. Proszę bardzo mi przysłać jeszcze tysiąc na życie. Jestem zdesperowana. Bardzo usilnie proszę przysłać. Okropnie smutno, czas aby się wynieść na inny świat.

Nr 47

Do p. Chmielarczyka. (Na kartce z widokiem Berlina ale data stempla poczt.)

Paryż, 24. IX. 1937.

Łaskawy i drogi Panie! Proszę bardzo przysłać mi moje pieniądze, które Sz. Pan zawsze mi dotąd przysyłał, nie zwracając się do żadnego p. Sz. który absolutnie najmniejszego prawa nie ma do wtrącania się do moich interesów. Jestem zdrową i pracuję jak dotąd było. Żaden p. Sz. nie ma wpływu na mnie. Proszę usilnie przysłać mi pieniądze na opłacenie pracowni. Jestem zdrowa umysłowo i fizycznie.

Nie jestem pod żadną opieką, niczyją.

Bardzo proszę do mnie przysłać pieniądze większą kwotę, bo muszę pracownię płacić. Proszę niepisać nikomu o moich interesach. Jestem zdrowa zupełnie i nie lubię wtrącania się obcych do moich spraw.

Nr 48

Z listu p. Olgi do radcy Chmielarczyka w sprawach finansowych, dyktowany i pisany na maszynie.

Paryż, 13 listopada 1938.

...Obrazy moje, przesłane na XXI-szą Biennale do Wenecji, wrócą w najbliższym czasie do mnie do Paryża.

Z okazji jednakowoż Międzynarodowej Wystawy w Nowym Yorku wysyłam na prośbę p. Komisarza Generalnego Rządu Polskiego oraz p. prof. dra Mieczysława Tretera z Warszawy również kilka obrazów.

Nr 49

Do p. Chmielarczyka. Kartka pisana z Paryża.

Data stempla 1938.

Łaskawy Szanowny Panie! Proszę mi przysłać prócz pieniędzy 1.000 fr, drugie tysiąc na zapłacenie pracowni na 3 miesiące. Nie mam centa. Niestety nie zarabiam tego roku dotąd i nie wiem jak dalej będzie, bo wszyscy się skarżą bardzo, że zarabiać obecnie jest prawie niemożliwe dla artystów...

W LISTACH O NIEJ

Nr 50

Z listu Julii Gradomskiej do Olgi w Krakowie.

Niedziela, dnia 9. grudnia 1883.

...Jakże mnie to cieszy, że już malujesz, moja Ty najukochańsza, i że Izuncia tak świetnie zdała egzamin. Bogu dzięki za to. A może już p. Pochwalski przyjechał do Krakowa i daje Ci lekcje. — Widzę, żeś często bardzo smutna i martwi mnie to, ale myślę, że jest do tego wiele powodów, o których nie piszesz. Myślę jednakże, że gdybyś miała więcej rozrywek, rozweseliłabyś się nieco.

Nr 51

Z listu Julii Gradomskiej do Olgi.

Kalisz, 3. lutego niedziela 1884.

Najdroższa moja!

Jestem Ci bardzo wdzięczną, że pomimo, iż tak pracujesz nad malarstwem, odpisujesz mi zawsze zaraz po otrzymaniu mojego listu. W istocie zgadłaś, że miałabym Ci wiele rzeczy do opowiadania, jednak jeżeli Ci o tym wszystkim nie donoszę, to wcale nie dlatego, abym Ci się bała zaufać aniołku drogi, tylko z tego powodu, że gdybym chciała wszystko opisywać, przechodziłoby to zakres zwykłego listu i nie starczyło by mi papieru. Muszę więc zachować co mam do poufnej z Tobą rozmowy, na której myśl tak nieskończenie się cieszę. Przykro mi, że tak nie używasz żadnych rozrywek Oluńciu ukochana, ale wierz mi, że ja się też nic a nic nie bawię. Babcia i Ciocia z Przezpolewa są dla mnie doprawdy anielsko dobre, bo pomimo rozlicznych swoich zmartwień, myślą jeszcze o tym, że ja tak żyję jak zakonnica i pragnęłyby całym sercem, abym się zabawiła i poznała trochę ludzi; toteż mówiły mi, że chciałyby bardzo zabrać mnie do Przezpolewa na kilka tygodni i jeździć ze mną po sąsiednich obywatelskich domach, abym tylko miała rozrywkę. Jednak ja z tej dobroci korzystać nie mogę, bo Mama a szczególniej Ciocia Marcella nie pozwoliłyby mi nigdzie nawet na krok z innymi osobami odjechać, choćby nawet z tak bliską rodziną; nie mam im tego za złe, bo wiem, że tylko z przywiązania do mnie tak przesadnie są o mnie troskliwe, a właśnie wskutek tej troskliwości muszę siedzieć w domu i nie wiedzieć nawet, że się ludzie bawią na świecie i że to karnawał. Żebym bardzo tego żałowała nie powiem, bo nie marzyłam nigdy o zabawach; marzę ja wprawdzie czasem, ale marzenia moje są dużo piękniejsze i przy nich myśl o zabawach światowych blednie, jak gwiazda, gdy słońce ukaże się na niebie. Ach, gdybyś wiedziała droga Oluńciu jak cudnym jest ten świat, który stworzyła moja wyobraźnia! ale dlatego właśnie, że marzenia moje są tak piękne, pewna jestem, że się nigdy nie spełnią. Jakże bezbarwnym będzie moje życie, jeżeli się one nie ziszczą! Miałam rozmaite zmartwienia bardzo przykre, ale Bóg dobry już je usunął i teraz jestem weselszą — tylko czasem ogarnia mnie żal, że młodość moja przechodzi tak prędko, nie gasząc w mym sercu tej dziwnej jakiejś tęsknoty, której nawet nie umiałabym dać nazwiska, ale którą Ty mój Aniołeczku z pewnością pojmujesz. Nieprawdaż, żem Ci okropnie dużo. o sobie napisała — może Cię to bardzo znudziło? Nie mów o tym nikomu, że ja takie brednie wypisuję, moja Oluńciu droga.

Niedawno czytałam w czasopiśmie warszawskim «Bluszczu» ogromne pochwały dla waszego znajomego pana Paderewskiego. Piszą tam, że jest on jednym z najwybitniejszych kompozytorskich talentów tegoczesnych i obiecują mu świetną przyszłość. Napisz do mnie obszernie najdroższa Oluńciu.

Nr 52

W kartce Adama Boznańskiego z Marienbadu do żony Eugenii.

8. 6. 1887.

Pisze o kuracji. — W dopisku.

30. 8. staniemy zapewne w Krakowie. W Monachium zabawię 3 do 4 dni, chcę mówić z pp. Brandtem, Kowalskim o dalszym kierunku Oluni.

Nr 53

Z listu Amerykanki Mary E. Nicol do Izy z Berlina.

3 sierpnia br.

...I am delighted to hear that your sister made 500 M last year, I think that is very good for a beginning (everything must have a beginning) and very encouraging indeed...

...I came here on saturday evening principally to see Kunst Ausstel- lung and shall be here a week. I see your sister has two pictures there Studie and Portrait, which I hope to see to morrow. A lady lent me the catalogue to day, and I immediately looked if her name was among the polish artists and was delighted to find it!

W dopisku z 5. VIII.

I admired your sisters pictures greatly and the young lady was so effectively posed! I was glad too find that they were both in a very good position on the walls, so that they could be seen to advantage.

Nr 54

List księdza Edwarda Jarmone(?) z Chicago do Olgi Boznańskiej.

30 listopada 1920.

Szanowna Pani!

Będąc w Paryżu nie spodziewałem się, że tak trudno będzie znaleźć nabywców na prace, które Pani mi poleciła.

Artyści zachwycają się nimi, a ci, którzy mogliby je nabyć, nie zgłaszają się.

Dnia 10 sierpnia 1920 r. złożyłem je panu M. 0'Brien and son 670 North Michigan Avenue III., który otrzymał od swej kuzynki z Paryża Miss Mary Prindville, a dobrej znajomej Pani, list polecający, by się zajął ich sprzedażą.

Pan O'Brien nie zrobił mi jednak żadnej nadziei, że to się uda.

Interesowała się Pani obrazami dyrektorka «The Buffalo Arts Aca- demy Allright Art Gallery», Mrs Cornelia Sage GJuinton.

Opisałem jej takowe i poinformowałem ją, że są złożone u pana 0'Brien w Chicago... nie wiem jednak, co ona zrobi w tej sprawie.

Ciągle oczekuję na wiadomość od Pani. Przesłałem bowiem pod Pani adresem w jednym liście:

1. kopię dwu listów od pani Mary Blair, w jednym ubolewa, że nie będzie mogła nic zrobić w celu sprzedania obrazów, w drugim poleca mi, bym zabrał należące do Pani «Kwiaty»;
2. kopia listu od pana 0'Brien, w którym życzy sobie, bym mu przedstawił obrazy;
3. kopie dwu listów od Dyrektorki z Buffalo;
w pierwszym prosi mnie o opis prac Pani, w drugim donosi, że już zbyt późno by je wystawić, ale że nie omieszka tego zrobić przy najbliższej okazji,
4. wiadomość, że pan George C. Oakley, który pozował Pani w r. 1910 pracuje u pana 0'Brien.

Pan C. Oakley zaprosił mnie do siebie... jest żonaty, ma troje dzieci... pokazywał mi szkic Polki, którzy otrzymał od Pani, a który bardzo ceni. Szczerze żałuję, że nie mogę donieść Pani czegoś bardziej zachęcającego co do sprzedaży Jej obrazów. Jak się okazuje brak znajomości języka i stosunków uniemożliwia mi zrobienie Pani tej przyjemności.

Proszę jeszcze osobiście polecić swoją sprawę wymienionej Dyrektorce, panu 0'Brien i panu Oakley...

Nr 55

Iza do Julii Gradomskiej.

Paryż, 27 marca 1929

...Moja Juleczko, jak są w domu naszym jakieś nowe reparacje do zrobienia, nie pisz do Oluni, niech p. Chmielarczyk robi co mu się podoba. Olunia kazała tyle reparacji robić, że dom teraz przynosi prawie 1 procent, a Olunia nie pozwala długu zaciągać.

Nr 56

Iza do p. Chmielarczyka.

Paryż, 4. października 1929.

Łaskawy Panie!

Ucieszyłam się bardzo, dowiedziawszy się, że moja siostra otrzymała trochę pieniędzy z domu naszego, bo uważam że powinnyśmy obie korzystać z dochodu, tym bardziej, że ona malarstwem nic prawie nie zarabia od jakiegoś czasu...

Nr 57

Z listów Izy do Julii.

Paryż, 8. sierpnia 1930.

Olunia zajechała szczęśliwie do Krakowa z pieskiem i z kanarkiem. Jest zadowolona i ma portret jeden zamówiony. Myślę, że będzie mieszkała w pracowni...

Nr 58

Iza do Julii.

Paryż, 22. lutego 1931.

Olunia mi pisała z Krakowa, że przecież dla moich kaprysów wrócić nie mogła. Ja jej nigdy o to nie prosiłam, tylko się bałam, że jej wymówią pracownię. Juleczko ja łatwowierną nie jestem, więc nie myślę, że ona ma nowe zamówienie portretów, kiedy szkoła malarska zajęła jej pracownię w Krakowie. Ici ses ainis commencent a se mefier de son etat mental, car depuis 8 semaines elle ecrit a tout le monde qu'elle revient dans ąueląues jours. Ja nic nie mówię, bo nic nie wiem, chociaż, będąc jej siostrą, miałabym prawo wiedzieć jaki jest powód prawdziwy, dla którego zostaje w Krakowie. Wiem, że mi nikt prawdy nie napisze. Co do mnie, nie pragnę bardzo jej powrotu. Jeżeli jest chora, niech się leczy w Krakowie. Nie brak tam lekarzy.

Nr 59

Iza do Julii.

Paryż, 16. kwietnia 1931.

Droga Julciu!

Dlaczego mi zapowiadasz tak często przyjazd Ol., wiesz przecież doskonale, że ona stale kłamie. Dzisiaj miałam od niej kartkę, gdzie mi pisze, że zostaje w Krakowie, bo się leczy na egzemę u dra B. męża jej dawnego modela. Musi to być nie bardzo świetny lekarz, kiedy jej zapisał tak niewinny środek jak «Urodonal», który lat temu 20 miał reputację rozpuszczania kwasu moczowego. Masę tego «Urodonalu» zażyłam, nigdy mi nie pomógł.

Teraz zażywam piperasin, bardzo skuteczne na artretyzm.

Zobacz część IV